Wreszcie nastał ten dzień, w którym mogłam spełnić swoje zachcianki :) Jest to też dzień, w którym z samego rana powinnam się zważyć i spisać swoje wymiary. Ominęłam ten krok, ponieważ chcę zobaczyć zbiorczy efekt po całym miesiącu stosowania diety. Dzisiaj już nic w siebie nie zmieszczę, dlatego też postanowiłam podsumować jedzenie, które pochłonęłam. Wynik troszkę mnie przeraził, ponieważ ilościowo zjadłam tyle, co normalnie wystarcza mi na dwa dni! Ale o tym na samym końcu, teraz kilka słów po co w ogóle taki dzień?
Ów zabieg ułatwia nam przestrzeganie zasad diety, ponieważ świadomość tego, że jeden dzień w tygodniu możemy zjeść rzeczy które najbardziej nam smakują, a nie koniecznie są zdrowe, pozwala na na zachowanie samokontroli w pozostałe dni. Trzymanie odpowiedniej diety przez sześć dni jest znacznie łatwiejsze, wiedząc że siódmego dnia w końcu będziemy mogli zjeść coś "normalnego". Jest to doskonały zabieg psychologiczny. Wyobraźmy sobie nasze zachowanie, wiedząc, że przez 10 tygodni mielibyśmy trzymać ścisłą dietę. Nie jedna osoba by się załamała i nie podjęła wyzwania. Pamiętajcie jednak o tym, że to nie Wasze ciało domaga się "śmieci", wcale do szczęścia nie jest mu to potrzebne, to tylko Wasza Psyche musi odpocząć.
Taki dzień również doskonale wspomaga metabolizm, ponieważ duża podaż kalorii i węglowodanów przyczynia się do uwalniania leptyny. Hormon ten wysyła do mózgu informację, że nasz organizm jest dobrze odżywiony, przez co przyspiesza naszą przemianę materii. Warto pamiętać o tym fakcie, ponieważ spadek poziomu leptyny może przyczynić się do braku efektów w zrzucaniu zbędnych kilogramów.
Kolejną kwestią jest pozytywny wpływ na poziom glikogenu. Jeżeli poziom glikogenu w naszym organizmie jest niski to odczuwamy zmęczenie, niechęć, a nasze treningi są coraz słabsze.
Na początku diety zastanawiałam się nad pomijaniem "dnia wolności", ale po przeczytaniu kilku artykułów stwierdzam, że i tą zasadę będę stosować.
Na początku diety zastanawiałam się nad pomijaniem "dnia wolności", ale po przeczytaniu kilku artykułów stwierdzam, że i tą zasadę będę stosować.
DZIEŃ PIĘTNASTY (ŁADOWANIE):
Śniadanie: jajecznica na szpinaku z czosnkiem + kilka pikli ogórków w zalewie musztardowej
II śniadanie: banan + rodzynki
Obiad: bułeczka z serkiem ziołowym + banan
Kolacja: podudzia z kurczaka z parowaru + jajko sadzone + mix warzyw (brokuł, kalafior, marchew) + puree z dyni i grochu II śniadanie: banan + rodzynki
Obiad: bułeczka z serkiem ziołowym + banan
Deser: suszone morele
TRENING:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz